środa, 20 marca 2013

You only get one shot.

Naoki Toru (直貴 )
Lat 19. Z pochodzenia Japończyk.

Krótka Historia
Jego rodzice jako młode małżeństwo przeprowadzili się do Ameryki i nie utrzymywali kontaktów ze swoją azjatycką rodziną. W konsekwencji mały Naoki nigdy nie poznał swoich krewnych. Przez całe życie był odludkiem, stronił od towarzystwa ludzi. Najchętniej zagłębiał się w coraz to nowych książkach i w końcu sam zaczął tworzyć krótkie opowiadania i wiersze.
 Jakiś rok temu jego rodzice zginęli w wypadku, pozostawiając swojemu jedynemu synowi niewielki domek oraz trochę oszczędności. Jednak większość z zaoszczędzonych pieniędzy zostało zagospodarowanych na ich pogrzeb. W takiej sytuacji Naoki postanowił sprzedać dom, zebrać wszystkie dostępne środki i wyruszyć w nieznane. Na dworcu kolejowym kupił bilet do pierwszego-lepszego miasta, którym okazało się właśnie San Diego.
  Na początku było trudno, ale uparcie parł naprzód. Imał się różnych zajęć, a w końcu dostał stałą posadę w nowo otwartej kawiarni blisko centrum miasta.

Charakter i te sprawy
Jest skryty i nie lubi mówić o sobie, przez co wiele osób może przez to uważać go za zarozumiałego. W rzeczywistości jednak jest on po prostu bardzo nieśmiały. Jest realistą, ale także marzycielem. Zawsze stara się znaleźć wyjście z sytuacji, nawet tej wydającej się nie do rozwiązania. Przez swoje przeżycia jest bardzo dojrzały i odpowiedzialny. Cierpliwy. Nie lubi kłótni.

Jego ulubionymi zajęciami są pisanie, rysowanie i jedzenie. Dokładnie w tej kolejności. Przez to, że uwielbiał książki sam zaczął tworzyć. Ponadto przez zamiłowanie swojej matki do rysunku chłopak nauczył się także całkiem nieźle rysować. Często poprzez rysunki  wizualizuje sobie głównych bohaterów swoich opowiadań. Nie przywiązuje jednak większej wagi do tej umiejętności, traktując ją jako dodatek w swojej twórczości pisarza-amatora.

Swój homoseksualizm odkrył w szkole średniej, ale nigdy jeszcze z nikim się nie spotykał. Ma jednak cichą nadzieję, że może kiedyś…

Jego inspiracją i rzeczą, która popycha go stale do przodu jest muzyka. Szczególnie upodobał sobie ciężkie brzmienia, a za swoją życiową dewizę obrał piosenkę zespołu Suicide Silence – You Only Live Once.
Nene
Ciekawostki
- Przez swój wygląd i wzrost (161 cm) często jest brany za dużo młodszego niż jest w rzeczywistości.
- Po śmierci rodziców zmienił nazwisko.
- Kolekcjonuje maskotki, a w szczególności pluszowe dinozaury.
 Prawdopodobnie jest szóstką.
- Jest bałaganiarzem, ale lubi sprzątać i mieć porządek wokół siebie (głównie w miejscu pracy)
- Uwielbia zwierzęta, a szczególnym uczuciem darzy koty. Ma kotkę o imieniu Nene.
- Jego ulubionym jedzeniem jest czekolada.
- Prócz ciężkich brzmień kręci go też muzyka folkowa - w szczególności japońska i słowiańska.
wizerunek: Yamada Ryosuke
_____________________________________________
Hej wszystkim!
Już kilka razy przymierzałam się do dołączenia do tego typu przedsięwzięcia - i oto jest!
Mam nadzieję, że zostanę tu na dłużej, bo bardzo mi się tutaj podoba.
Do napisania~!
PS. Dobrą godzinę jeszcze toto poprawiałam, ale i tak nie jestem do końca zadowolona.
Mam jednak nadzieję, że Wam przypadnie do gustu ^ ^.

16 komentarzy:

  1. [Też ma kotka <33 Jak słodko. Może wątek?]

    OdpowiedzUsuń
  2. [ Cześć, może jakiś wątek? :D Link do mojej kp, bo była edytowana i nie ma jej w spisie: http://lovers-are-lovers.blogspot.com/2013/03/lee-jongin-23-lata-5-stycznia-1990-seul.html ]

    OdpowiedzUsuń
  3. [ UUu *.* może masz ochotę na wąteczek?]

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj w San Diego!
    [Karta, jak na pierwszy raz jest naprawdę dobra. No i pan na zdjęciu absolutnie uroczy, dlatego przyszłam po wątek. Masz ochotę, prawda? :)]

    Loveleen

    OdpowiedzUsuń
  5. [ Tylko wiesz co? W blogowaniu jest tak, że ogólnie rzecz biorąc, to jak prowadzi się wątki, są tylko postać x postać, nie ma wtedy innych autorów. Np. jak ja mam wątek z Loveleen, to ten wątek prowadzę tylko z nią, a z Tobą z kolei prowadzę inny wątek. Jeśli prowadzilibyśmy wspólny, to musiałby być wątek grupowy, a na blogu nie ma narazie informacji, że takowy będzie. ^ ^ ]

    OdpowiedzUsuń
  6. [Cóż, pomysł nie jest zły, jednak raczej nie wykorzystuje się w wątkach osób trzecich. Nie jest to w porządku do tamtego autora, kierować jego postacią. Oczywiście istnieją wątki grupowe i wtedy każdy pisze z każdym, możliwe że nawet taki kiedyś z Charlie zrobimy, ale jak na razie się nie zapowiada.
    Także wątek może być, że Love sobie wpadła do tej kawiarni i w ogóle, ale sama. Mam zacząć? :)]

    Loveleen

    OdpowiedzUsuń
  7. [Świetny pomysł :D Teraz tylko pytanie, kto zaczyna.]

    OdpowiedzUsuń
  8. [ Wątek mi się jak najbardziej podoba. Jasne, rozumiem. Też kiedyś byłam na blogach nowa. ^^ Od razu mówię, w razie co, że w koreańskim zapisie Lee to nazwisko, a Jongin to imię. Mają dziwny zapis, ale już do niego się przyzwyczaiłam i zawsze w kartach go stosuję. No więc, żeby Cię nieco w to wszystko wprowadzić, zacznę wątek. ]


    Jongin spacerował po mieście z nudów. Pomyślał, że w sumie dawno nigdzie nie wychodził, więc czemu by tego nie zmienić? Wpatrywał się w różnorodne szyldy, wystawy sklepowe i tym podobne. Co prawda, nie można tego było nazwać ambitnym zajęciem, ale lepsze to, niż siedzenie w domu. Może miał spotkać miłość swojego życia na zwyczajnym spacerze? Idiotycznie było wierzyć w takie rzeczy, ale on jednak wolał gdzieś tam po cichu to robić, bo to by było piękne. Nigdy nie przyznawał się do romantycznej duszy, jaką w sobie miał, bo rzecz jasna chłopcy w uczuciach byli powściągliwi. Tak więc, Koreańczyk znudzony już spacerem po mieście wszedł do jakiejś kawiarni, rozglądając się po niej. Miała miłe wnętrze, widać, że ludzie lubili to miejsce, bo nie było tam kilku osób, a spora grupka. Widząc, że stoliki są pozajmowane, skierował się do lady i usiadł przed nią, zerkając na spis deserów.
    - Hmm, ciasto jabłkowe bym poprosił oraz szklankę soku jabłkowego - cóż, lubił ten owoc, a poza tym lepiej mu się było jakoś odezwać do kogoś, kto należał do jego rasy, bo niewątpliwie chłopak za ladą był azjatyckiego pochodzenia.

    OdpowiedzUsuń
  9. Podziękował za swoje zamówienie i zabrał się do jedzenia, co chwilę jednak z zaciekawieniem przyglądając się chłopakowi za ladą. Wyglądał mu na delikatną osobę, tak samo lubiącą swoje pasje, jak on. Nie miał, co prawda pojęcia, jakie one były, ale miał dziwne wrażenie, iż dowie się tego. W końcu zawierał łatwo nowe znajomości i zawsze mawiali, że ma wyjątkowe podejście do ludzi i potrafi ich oczarować inteligencją. Czy sam tak uważał? Może rozum posiadał, ale na pewno nie jakiś wybitny. Wysokiej samooceny za to mu poskąpiono.
    Znów skupił wzrok na chłopaku zza lady, ciekaw, jakiego jest pochodzenia. Zazwyczaj potrafił poszczególne kraje odróżnić wyglądem fałdu mongolskiego, czyli charakterystycznej zmarszczki na oku, ale tym razem miał problem. Chłopak jakby miał lekkie, europejskie załamanie, a to już go myliło. Cóż, w dziwny sposób rozpoznawał ludzi azjatyckiej rasy, jednak nie bez powodu był nazywany oryginalnym.
    Postanowił, że po prostu zapyta, bo przecież to nic wielkiego zapytać o narodowość.
    - Bardzo przepraszam, iż przerywam lekturę, ale czy mógłbym spytać o pańskie pochodzenie? - prezentował sobą wysoki poziom kultury, więc nieważne jaki był wiek tego chłopaka i tak zwrócił się per 'pan'.

    OdpowiedzUsuń
  10. Lekko zdziwiła go ta nieco spłoszona reakcja chłopaka. Nie wydawało mu się, by w jego pytaniu było coś niestosownego, co mogło go w jakikolwiek sposób urazić. Zrobiło mu się jednak nieco głupio, że mógł naruszyć jakąś jego sferę osobistą, która miała związek akurat z tym, a on za bardzo nie chciał jej ujawniać.
    - Jeśli to było pytanie nie na miejscu, to bardzo przepraszam - mruknął i sięgnął po szklankę z sokiem, znowu go dopijając. Nieco dziwne było dla niego to, że się tym chłopakiem zaintrygował. Przecież to był tylko ot, chłopczyna zza lady w jakiejś kawiarence, którego w ogóle nie znał, a wiedział tylko, że jest Japończykiem i to tyle.
    Nie wiem, co on w sobie takiego ma, ale to bardzo interesujące - pomyślał, wypijając ostatni łyk, a potem wyjmując z kieszeni zapłatę. Położył ją na ladzie powolnym ruchem, bo w rzeczywistości chciał się jeszcze przyjrzeć chłopakowi. Uznał jednak, że zrobi z siebie idiotę, dlatego wstał powoli i skierował się niespiesznie w stronę wyjścia.

    OdpowiedzUsuń
  11. Poranny spacer nie był wpisany w grafik Lily. Nie lubiła wstawać wcześnie rano, jeśli nie było takiej potrzeby. Wolała wygrzać się w łóżku, z Vege, niż wlec się bez sensu po ulicach. Dzisiaj jednak było inaczej. Gdy słońce zaczęło wschodzić, obudziło ją przeraźliwe miauczenie kota. Przetarła oczy i powoli wstała z łóżka, jeszcze nie do końca kontaktując ze światem.
    - Kocie! - jęknęła, podnosząc go z podłogi i kładąc sobie na ręce. On jednak wciąż się wyrywał i za każdym razem stawał przy frontowych drzwiach. - Dobra - burknęła Lily i poszła się ubrać. Wiedziała, że Vege chciał wyjść. Od dłuższego czasu nie był na dworze.
    Po dwudziestu minutach oboje schodzili ze schodów na dół. Lil przytrzymała Vege drzwi, a ten spokojnie wyszedł. Nie zmroził go nawet chłodny wiatr. Przez dłuższy czas szli obok siebie, jak dobrzy przyjaciele. Krok w krok. Lil zerknęła kątem oka na kota i uśmiechnęła się szeroko. Kochała tego zwierzaka.
    - Sierść, skręcamy - zawołała na niego, gdy byli blisko stawów. Nagle blondynka zobaczyła śliczną kotkę, stojącą obok kubła na śmieci. Podeszła do niej i zobaczyła obrożę. Było tam wyryte jej imię, a na odwrocie adres zamieszkania.
    - Vege, nie idziemy do parku. - powiedziała do kota, biorąc kocicę na ręce. - Musimy odprowadzić Nene do domu.
    Minęła chwila, a już stali przed drzwiami domu kota. Postawiła ją na ziemi i zapukała, gładząc brzuch Vege delikatnie butem.

    OdpowiedzUsuń
  12. Koreańczyk, słysząc słowa chłopaka zatrzymał się, lekko zdziwiony. Odwrócił się do niego, mierząc go spokojnym spojrzeniem. Dlaczego ten chłopak tak bardzo na niego działał? Czy to była ta miłość od pierwszego wejrzenia, o jakiej po cichu marzył? Zakochanie się w osobie, o której nic się nie wiedziało, nawet nie znało jej imienia... Mogło naprawdę istnieć? Wydawało mu się, że oszaleje. Chciał tylko zjeść coś słodkiego, więc poszedł do kawiarni... A w niej chłopak, którego oczy, cała postawa... Najnormalniej w świecie go zniewoliły!
    Cholera, przecież takie rzeczy to tylko w opowiadaniach - pomyślał, mimowolnie obserwując urocze detale na twarzy chłopaka. Czy on specjalnie był taki słodki?
    - Hm, no dobrze - mruknął Jongin, znajdując się znowu przy ladzie. Będzie musiał z tym chłopakiem lepiej się poznać i nic go nie powstrzyma przed tym, by wiedzieć o nim absolutnie wszystko. To, że to było dziwaczne nie miało znaczenia. O nic go nie pytał, a jedynie podarował mu najpiękniejszy uśmiech, choć ten mógł uznać to za zwyczajną, ludzką reakcje. Ludzie często się do siebie uśmiechali, a ten chłopak zza lady nie musiał wiedzieć, ile w tym było uczucia.

    OdpowiedzUsuń
  13. Jonginowi spodobał się ten uśmiech i kiedy chłopak oznajmił mu, że idzie powiedzieć szefowi o swoim wyjściu, skinął lekko głową. Czekał na niego kilka chwil, a gdy ten wrócił, znów się do niego uśmiechnął i gestem zaprosił do siebie. Potem obaj wyszli, więc uznał, że zacznie rozmowę:
    - Jak Ci na imię? - spytał. Kątem oka zaglądał w jego kierunku. Gdy tak szli, bardziej donikąd, niż gdzieś, w pewnym momencie obok nich przeszedł jakiś chłopak, a kiedy był bliżej Jongina, bez słowa, nawet się nie zatrzymując, przywitali się gestem zwyczajnej 'piątki'. Mimo to jednak, Koreańczyk bardziej zainteresowany był swoim rozmówcą. To, że był w mieście znany przez ubiór, popisywanie wokalem i tym posobnymi, nie miało wielkiego znaczenia. Och, było miłe, ale ten słodki Japończyk obok niego był jakoś ważniejszy od tych bzdur.

    OdpowiedzUsuń
  14. [Może wątek z Everettem? :)]

    OdpowiedzUsuń
  15. Spojrzał w niebo, wkładając dłonie w kieszenie. Zainteresował go lecący wysoko samolot.
    - Nazywam się Lee Jongin - odpowiedział. Co prawda pod tym nazwiskiem ukrywał coś, co byłoby dla niego końcem spokojnego życia, jako ot, Koreańczyka, który przeprowadził się do San Diego. Chyba każdy kojarzył pewien koreański boysband pod nazwą Se7Ven , którego wokalistą był niejaki Lee Jonghyun. Naprawdę kochał ten zespół, ale kiedy ich gitarzysta miał problemy z używkami, po cichu rozwiązali działalność, on zaczął używać skrótu swojego imienia, zamiast pełnego, bo przecież ludzie nie dali by spokoju, zmienił swój wizerunek, że tylko ktoś, to słuchał muzyki koreańskiej bardzo intensywnie, miał szansę go rozpoznać. W San Diego, nie było tak wielkiego, azjatyckiego fanatyzmu.
    - Lubisz swoją pracę? - zadał kolejne pytanie.

    [ Se7Ven - nazwa wykreowana przeze mnie, na potrzeby wątku. Tak, ot dla pomocy w razie co. ^ ^ ]

    OdpowiedzUsuń
  16. Lily oddała kotka w ręce jej pana. Widziała, jak oboje cieszyli się z ponownego spotkania. Kątem oka zerknęła na Vege, który spokojnie stał u jej stóp, spoglądając gdzieś w przestrzeń. W coś, czego Harris zobaczyć nie mogła. Uśmiechnęła się lekko i spojrzała na chłopaka. W 99% był Japończykiem. Był bardzo niski w porównaniu do niej samej. Miał czarne włosy i bardzo jasną cerę - przynajmniej to ich do siebie upodabniało, no i może jeszcze zamiłowanie do kotów.
    - Nie ma sprawy - odrzekła Lil, opierając się o framugę drzwi. Pogłaskała lekko Nene i uśmiechnęła się do chłopaka. Widziała jego radość, która rozpłynęła się po jego całej twarzy. Już chciała odejść, gdy ujrzała, że Vege wszedł do środka i podszedł do miski kocicy. Zaczął wyjadać jej jedzenie.
    - Och, Vege! - jęknęła i bez zaproszenia wbiegła do środka, chwytając kota na ręce. - Nieładnie. To nie jest twoje.

    OdpowiedzUsuń